Praca dzieci w pozostałych obszarach
- 1. Wstęp
Praca dzieci przyjmuje również mniej oczywiste formy niż szycie T-shirtów czy zbieranie bawełny. Zbytnie obciążenie (głównie dziewczynek) obowiązkami związanymi z prowadzeniem domu czy wychowywaniem młodszego rodzeństwa również stanowi formę niewolniczej pracy (szczególnie jeśli uniemożliwia chodzenie do szkoły czy jest fizycznie wycieńczające). Dzieci wykorzystuje się do również zabawiania turystów, żebractwa czy wyłudzania pieniędzy „na sieroty”. Najciemniejszą stroną zmuszania dzieci do niewolniczej pracy jest rynek usług seksualnych (tworzony również na potrzeby turystów z krajów globalnej Północy) oraz wykorzystanie dzieci w konfliktach wojennych (gdzie chłopcy najczęściej stają się „dziećmi-żołnierzami”, a dziewczynki niewolnicami seksualnymi różnych formacji zbrojnych).
- 2. Sektor turystyczny
Dzieci są wyjątkowo wdzięcznym i przyciągającym wzrok elementem zdjęć i filmów, które przywozimy ze sobą z podróży (szczególnie do krajów globalnego Południa, czyli Afryki, Azji Południowo-Wschodnie czy Ameryki Południowej). Chętnie fotografujemy je zarówno jako grupki uśmiechniętych maluchów bawiących się w swoich wioskach, jak i w kontekście biedy i cierpienia, na przykład żebrzące na ulicy.
Tymczasem fakt, że dzieci dużo łatwiej przykuwają naszą uwagę, a także szybciej wywołują u nas współczucie oznacza przekłada się na zmuszanie ich do pracy w branży turystycznej. Dzieci są często wykorzystywane wprost jako atrakcje turystyczne, np. we współczesnych ludzkich skansenach (czyli etnicznych wioskach, które najczęściej z prawdziwą etnicznością mają niewiele wspólnego) czy slumsach (do których organizowanych jest coraz więcej wycieczek, a cały fenomen nosi nazwę „turystyka slumsowa”). Takie atrakcje zwane są „ludzkimi zoo”. Mieszkające tam osoby traktowane są jak zwierzęta na safari, nie mówiąc o tym, że często są więźniami takich miejsc (najsłynniejszy przypadek to etniczne Wioski Długich Szyj – uciekinierów z Birmy, którzy są de facto więzieni przez władze Tajlandii w północnych regionach kraju w celach zarobkowych). Jak czują się dzieci, które mieszkają w takich miejscach? Jak wpływa na ich rozwój fakt, że traktowane są jak przedmioty? Zmuszane do pozowania do zdjęć, często przez samych rodziców/opiekunów, czyli osoby, które powinny je chronić? Do bycia „uroczym” lub „biednym i smutnym” lub „tubylczym” na zawołanie?

Jeszcze poważniejszym problemem jest tzw. “biznes sierocy”, czyli wykorzystywanie dzieci (sierot lub dzieci uchodzących za sieroty) do zarabiania pieniędzy. Na czym polega? Szczegóły różnią się w zależności od kraju, ale generalnie mechanizm jest ten sam: tam, gdzie jest okazja do zarobienia pieniędzy żerując na dobrych intencjach i chęci niesienia pomocy przez podróżników, powstają tzw. „fake orphanages” („fałszywe sierocińce”). Są to placówki, które powstają nie dlatego, że istnieje grupa dzieci-sierot, które zostały pozbawione opieki i o które trzeba zadbać; tylko dlatego, że ktoś uznał, że prowadzenie sierocińca to intratny biznes, na którym można zarobić. Dane są szokujące: według UNICEF, liczba sierocińców w Kambodży wzrosła o 75% raptem na przestrzeni pięciu lat. W samym zaś Katmandu, stolicy Nepalu, jest ich prawie 600, nie licząc wielu nielegalnych placówek. A to wszystko pomimo spadku liczby samych sierot.
Najczęściej dzieci „pozyskiwane” są przez handlarzy ludźmi, którzy udają się do biednych, oddalonych od dużych miast regionów wiejskich podając się na przykład za pracowników zachodniej organizacji pozarządowej. Przekonują rodziców, żeby oddali dziecko do (rzekomo) nowo wybudowanej szkoły z internatem. Obiecują, że po kilku latach edukacji córka czy syn wróci do nich z rzetelnym wykształceniem. Takie dziecko trafia do sierocińca, gdzie staje się tzw. „paper oprhan” (czyli „sierotą na papierze”). Jego dokumentacja zostaje podrobiona (tak, żeby mogło być podawane za prawdziwą sierotę), a samo dziecko zastrasza się, żeby nie przyznawało się, że ma biologicznych rodziców. Z raportu UNICEF wynika, że średnio 80% dzieci przebywających w sierocińcach w krajach globalnego Południa, ma przynajmniej jednego rodzica. W tak stworzonym „domu dziecka” zarabia się na dzieciach na kilka sposobów. Po pierwsze przyjmuje się (wyżej opisane) wycieczki turystów, którzy widząc biedę panującą w placówce chętnie zostawiają swoje pieniądze (a często nawet organizują zbiórki na jej rzecz o powrocie do kraju). Często dzieci są specjalnie trzymane w złych warunkach i niedożywione, bo im większe ubóstwo, tym łatwiej wzruszyć osoby odwiedzające placówkę. Po drugie do takich instytucji przyjmuje się wolonturystów, za którymi również płynie strumień pieniędzy. Po trzecie w różnych krajach rozwinęły się specyficzne, dodatkowe sposoby wyłudzania pieniędzy kosztem dzieci. Wróćmy do opisanego powyżej przykładu z występami, które dzieci dają turystom. W wielu krajach (np. w Kambodży) jest to bardzo popularna rozrywka, opisywana nawet w przewodnikach. A dzieci są w tym całym złożonym mechanizmie bezpłatną siłą roboczą.
- 3. Żebractwo dzieci
Wysyłanie dzieci na żebry jest zjawiskiem występujących w większości regionów świata. Ponieważ wykorzystywania dzieci do proszenia o pieniądze jest łamaniem praw dziecka, w wielu krajach zostało zabronione. W Polsce reguluje to Kodeks wykroczeń, Art. 104: “Kto skłania do żebrania małoletniego lub osobę bezradną albo pozostającą w stosunku zależności od niego lub oddaną pod jego opiekę, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.”
O ile często rozumiemy, że nie należy dawać pieniędzy w naszym kręgu kulturowym, o tyle perspektywa się zmienia, gdy wyjeżdżamy do krajów globalnego Południa. Dzieci żebrzące na ulicy lub podbiegające do turystów, żeby sprzedać im lokalną biżuterię, to stały obrazek wpisujący się w krajobraz większości krajów globalnego Południa. Wiele z tych dzieci jest chorych lub okaleczonych, a wszystkie biednie ubrane i najczęściej brudne. Odruch serca każe podzielić się pieniędzmi i/lub kupić jak najwięcej towarów. A niestety wszędzie zmuszanie dzieci do żebractwa równa się niewolniczej pracy dzieci.
W zdecydowanej większości przypadków żebrzące dziecko nie jest samotnie funkcjonującą jednostką, która nagle została pozbawiona opieki (bo np. rodzice zmarli właśnie na AIDS). Większość dzieci, które turyści spotykają na swojej drodze, jest najczęściej „wystawianych” na żebry przez dorosłych. Są to albo rodzice/opiekunowie tych dzieci albo zorganizowane grupy przestępcze. W pierwszym przypadku mogą to być rodzice, którzy nie mogą lub nie chcą pracować i traktują dziecko jako sposób na zarobek. Czasami uczą dziecko żebrać, a czasami (gdy dziecko jest jeszcze małe) na ulicę wychodzi matka (lub osoba, która ma wyglądać na matkę dziecka) z niemowlakiem na rękach. Wiedzą, że turyści chętniej wspomogą datkiem dziecko lub towarzyszącego mu rodzica, niż przypadkową dorosłą osobę. W niektórych regionach świata działają dobrze zorganizowane organizacje przestępcze lub po prostu grupy oszustów zarządzające całymi „gangami” dzieci, które dla nich żebrzą. Szacuje się, że w samych tylko Indiach jest około 300 tysięcy żebrzących dzieci, a jak alarmuje Narodowa Komisja Praw Człowieka w Indiach, corocznie angażowanych jest do tego 40 tysięcy dzieci. Żeby poruszyć serca i sumienia przybyszów z bogatszych krajów dzieci bardzo często są okaleczane: wydłubuje im się oczy, obcina nogi, robi widoczne blizny. Funkcjonowanie dzieci w takich mafijnych strukturach to złożony i obszerny temat.
Bez względu jednak na to jak tam trafiają, na jakich zasadach funkcjonują, co je potem czeka, zasada jest ta sama: nigdy nie dajemy dzieciom pieniędzy, bo skutkowałoby to wspieraniem tych patologicznych mechanizmów. To nie jest łatwe. Gdy stoimy twarzą w twarz z dzieckiem bez nóg, które prosi o jednego dolara, odmowa wydaje się nieludzkim okrucieństwem. Jak zwraca uwagę ChildSafe Movement: „Kiedy dajesz pieniądze, jedzenie czy upominki żebrzącym dzieciom, zachęcasz je, aby kontynuowały żebranie, a to uniemożliwia im pójście do szkoły i osadza je w zamkniętym kręgu biedy.” Pamiętajmy więc: podarowane pieniądze i tak zostaną dziecku odebrane, a im bardziej dochodowy będzie biznes wykorzystujący dzieci do żebractwa, tym więcej dzieci będzie jego częścią. Im więcej stojące przed nami dziecko zarobi, tym więcej kolejnych dzieci zostanie okrutnie okaleczonych, żeby wzruszać kolejnych „białych z Zachodu”.
Pamiętajmy też, że tzw. „dzieci ulicy” są szczególnie narażone na wszelkiego rodzaju wykorzystywane (czy to fizyczne, czy psychiczne, czy seksualne). Bez względu na to, czy dziecko znalazło się na ulicy, bo zostało tam umieszczone przez mafijne struktury, czy też przez wykorzystujących go opiekunów czy faktycznie jest samotne, bo z jakiś powodów nagle straciło rodzinę, pozostanie na ulicy jest zawsze dla niego niebezpieczne i w prawie 100% przypadków będzie skutkować dalszym zagłębianiem się w patologię. Dlatego też nie należy w żaden sposób wspierać pozostania dziecka „na ulicy” poprzez dawanie pieniędzy, podarunków, zakup towarów. Podarowanie dziecku cukierka, sprawi, że tylko Ty zyskasz (dobrze się z tym poczujesz), ale nic nie zmieni w życiu dziecka, a nawet pogorszy jego sytuację, bo utwierdzi je w przekonaniu, że ulica jest sposobem na życie.
- 4. Usługi seksualne
Ta forma wykorzystywania dzieci do pracy jest oczywiście nielegalna w każdym kontekście i w każdym regionie, a jednak wciąż jest zjawiskiem powszechnym i występuje zarówno w krajach bogatych i demokratycznych, jak i tych o niższym poziomie rozwoju gospodarczo-społecznego (różnią się jedynie formy tego zjawiska).
Jak podaje Międzynarodowa Organizacja Pracy dzieci są pracownikami rynku usług seksualnych (lub są na nim wykorzystywane) na różne sposoby, z których najważniejsze to:
– zmuszanie nieletnich do wykonywania różnego typu aktywności seksualnych, za które pobierane są opłaty pieniężne lub rzeczowe (tzw. “prostytucja dziecięca”),
– handel dziećmi na potrzeby rynku usług seksualnych,
– turystyka seksualna z udziałem nieletnich,
– produkcja, promocja oraz dystrybucja materiałów pornograficznych z udziałem dzieci,
– występy nieletnich w erotycznych przedstawieniach (prywatnych lub publicznych).
Rynek usług seksualnych z udziałem nieletnich, jako że jest nielegalny i często mocno ukryty, wymyka się danym statystycznym. Bardzo ogólne szacunki podawane przez UNICEF to milion dzieci rocznie zaangażowanych w pracę w sektorze usług seksualnych. (Dla Polski te dane również są w większości nieznane. W samą prostytucję świadczoną regularnie co roku zaangażowanych jest średnio 200 małoletnich.) Dodatkowo (na przykład ze względu na postęp technologiczny, który sprzyja dystrybucji pornografii dziecięcej) charakter wykorzystania dzieci w tym sektorze ulega dużym zmianom. Niewolnicza praca dzieci w seks-biznesie nie dość, że sama w sobie jest wyjątkowo mrocznym zjawiskiem, to dodatkowo bezpośrednio łączy się z pogwałceniem praw dziecka na wielu innych polach: przemocy (również fizycznej), oddzielenia od rodziny i bliskich, braku edukacji, etc.
- 5. Praca dzieci a konflikty zbrojne
Wykorzystanie pracy dzieci podczas konfliktów zbrojnych ma różne oblicza. Przede wszystkim jest to przymusowa rekrutacja chłopców (czasem już 6-letnich) do walki. Dzieci rekrutowane są zarówno do regularnego wojska, jak i do różnego rodzaju bojówek i innych ugrupowań zbrojnych. Proces kształtowania dzieci-żołnierzy jest okrutny: dzieci zostają oddzielone od rodzin, zmuszane do okrucieństwa (zabijania innych, w tym własnych rodziców), poddawane działaniu środków odurzających. Dzieci-żołnierzy jest obecnie ponad 250 000. Do tej kategorii zalicza się również dziewczynki, które świadczą usługi seksualne żołnierzom lub zostają ich “żonami”. Poza tymi dwoma głównymi grupami dzieci-niewolników, małoletni wykonują również dodatkowe prace podczas wojen: gotują, noszą wyposażenie, dostarczają wiadomości, szpiegują.
Wykorzystywanie dzieci w konfliktach zbrojnych zaliczane jest do “najgorszych form pracy dzieci” (definicja tutaj), jest pogwałceniem praw człowieka oraz zbrodnią wojenną. Ze względu na zasięg zjawiska i jego ogromną szkodliwość opracowanych zostało kilka dokumentów międzynarodowych mających na celu ochronę dzieci przed tą formą wykorzystywania, z których najbardziej znany jest Protokół fakultatywny do Konwencji o prawach dziecka w sprawie angażowania dzieci w konflikty zbrojnie z dnia 25 maja 200 roku. Z raportu Koalicji na rzecz eliminacji zjawiska dzieci-żolnierzy (Coalition to Stop the Use of Child Soldiers) z 2008 roku wynika, że niewolnicza praca dzieci w czasie konfliktów zbrojnych wykorzystywana była w ponad 20 krajach: Afganistanie, Birmie, Burundi, Czadzie, Demokratycznej Republice Konga (DRC), Filipinach, Indiach, Indonezji, Iraku, Izraelu, Kolumbii, Kongo, Nepalu, Republice Środkowoafrykańskiej, Somalii, Sri Lance, Sudanie, Tajlandia, Uganda, Wybrzeże Kości Słoniowej oraz Autonomii Palestyńskiej.
Trzeba również dodać, że oddziaływanie konfliktów zbrojnych na zjawisko pracy dzieci jest dużo szersze, a chłopcy wcielani w szeregi wałczących oddziałów czy dziewczynki zmuszane do świadczenia tam usługi seksualnych to jedynie niewielki procent dzieci, które padają ofiarą niewolniczej pracy na skutek wojen. Konflikty mają katastrofalne skutki dla gospodarek, społeczeństw, środowiska naturalnego. Wyniszczone wojnami społeczeństwa są zdziesiątkowane, zubożałe, ztraumatyzowane. To wszystko przekłada się na wzrost wielu patologicznych zjawisk, w tym niewolniczej pracy dzieci.

- 6. Praca w gospodarstwach domowych
Praca w gospodarstwach domowych ma różne oblicza. Jeśli nastolatek/nastolatka pomaga opiekunom popołudniami jedną czy dwie godziny we własnym gospodarstwie jest to doskonała lekcja samodzielności i przygotowania do przyszłych ról społecznych. Niestety jest też inny aspekt tego zjawiska: ponad 17 milionów dzieci jest zatrudnionych (nierzadko bez żadnego wynagrodzenia; jedynie za koszty utrzymania) jako pomoc domowa u osób trzecich. Dane te nie uwzględniają pracy nielegalnej, powiązanej z handlem ludźmi, spłatami przez dzieci długów rodziców i innych sytuacji niezgodnych z prawem lub z szarej strefy; nie uwzględniają też pracy na rzecz własnych rodzin, która jest zbyt obciążająca, koliduje z edukacją, negatywnie wpływa na zdrowie i rozwój dziecka. To oznacza że rzeczywisty rozmiar zjawiska jest dużo większy, a samo zjawisko często “ukrytą pracę dzieci” (dotyczy to szczególnie dziewczynek w wieku 8-16 lat, które pracują na pełen etat we własnych gospodarstwach domowych i wychodzą za mąż w wieku kilkunastu lat, co w ich społeczeństwach jest kulturowo akceptowalne, a nawet pożądane).
Dodatkowo szacuje się, że prawie ¼ dzieci pracujących w gospodarstwach domowych wykonuje prace niebezpieczne. Czynniki, które o tym decydują to: praca przez kilkanaście godzin na dobę, konieczność dźwigania ciężkich rzeczy (np. kanistrów z wodą), kontakt z toksycznymi chemikaliami, posługiwanie się niebezpiecznymi przedmiotami (noże, siekiery, części maszyn rolniczych, gorące naczynia), nieadekwatne do wysiłku pożywienie i możliwość odpoczynku, narażenie na przemoc fizyczną, psychiczną, werbalną oraz seksualną.
Ten rodzaj pracy dzieci występuje we wszystkich regionach świata. Większość małoletnich do dziewczyny (około 67%); większość (65%) to dzieci poniżej 14 lat. W pracę niewolniczą w gospodarstwach domowych zaangażowanych jest aż 7,5 miliona dzieci w wieku od 5 do 11 lat.
Więcej informacji o tym, jak pomagać, znajdziesz tutaj oraz tutaj.
Magdalena Szymańska Wybrane prawa zastrzeżone na rzecz UTWÓR JEST DOSTĘPNY NA LICENCJI CREATIVE COMMONS 4.0 (CC BY-NC-ND 4.0)